niedziela, 14 czerwca 2015

Raz w roku strzela sama...



Nie ważne czy Blaser, Merkel, Krieghoff, czy CZ. Mało istotne, czy nowe, wymuskane cacko odebrane wprost od grawera, czy zabytkowa flinta po dziadku...
Każda raz w roku strzela sama… Podobno! Jednak lepiej o tym pamiętać!
Niektórzy myśliwi obchodzą się z bronią w sposób, budzący podejrzenia, że z bezpieczeństwem nie ma on wiele wspólnego. Pal licho, jeżeli takie wątpliwe praktyki myśliwy stosuje na polowaniu indywidualnym, najwyżej zrobi krzywdę sam sobie!
Problem rodzi się dopiero, gdy delikwent, nauczony doświadczeniem, (a może jego brakiem ?!), nieskrępowany tańczy sambę z karabinem na polowaniu zbiorowym. Bo...
Co powiedzieć koledze, który przed zbiórką z dumą prezentuje swojego Swara, machając nowym nabytkiem przed nosami ciekawskich kolegów, na linii strzału, stoi co prawda grupa innych, mniej zainteresowanych, no alee… wszędzie tłok, a pokazać trzeba!
Co powiedzieć, gdy podczas przechodzenia na kolejne stanowisko flinta innego patrzy nam głęboko w oczy, a my, wcale nie mamy pewności czy jest rozładowana...
Powiedzieć, owszem, można... Jednak czy ktoś nam zagwarantuje, że po zwrócenie uwagi nie oberwiemy kolbą między oczy? Gdy właściciel zbyt impulsywny, a my nazbyt nieśmiali możemy jedynie zaintonować w duchu pokorną modlitwę do Stwórcy. Jeśli tam w górze, mamy dobre notowania jest szansa, że wyjdziemy z tego cali, jednak co jeśli niesforna strzelba postrzeli kolegę obok? Co jeśli...
Co jeśli w końcu ktoś postrzeli nas? Co jeśli przy niedostatku ostrożności to my kogoś postrzelimy? Co jeśli zabijemy człowieka? Co jeśli osierocimy dzieci? To pytanie pojawia się wielokrotnie. Co jeśli ZBYT CZĘSTO?
Myślistwo nie jest “sportem niebezpiecznym”, tylko i wyłącznie wówczas, gdy do posługiwania się bronią podchodzimy w sposób odpowiedzialny i rozważny. Powinniśmy zawsze pamiętać, że kawałek metalu z drewnianą osadą nie jest zabawką. Strzelba jest narzędziem niosącym śmierć- nie bójmy się tego stwierdzenia, to fakt, niezaprzeczalny.
Jesteśmy społeczeństwem, któremu odebrano powszechny dostęp do broni. Nie mamy prawa bronić swojego domostwa, nie możemy uczyć obchodzenia się z bronią naszych dzieci, nie powinniśmy oswajać ich ze sposobem jej użytkowania, ani zabierać ze sobą na polowania.
Jednak… jeżeli my nie nauczymy ich, jak bezpiecznie obchodzić się z bronią, jak ją nosić, czyścić, transportować. Jeżeli nie wpoimy im, że należy przechowywać ją ZAWSZE rozładowaną i, że bezwzględnie, ZAWSZE należy sprawdzić czy jest nabita zanim zaczniemy cokolwiek z nią robić. ZAWSZE! Przed wstawieniem do szafy. ZAWSZE po wyjęciu z szafy czy futerału. ZAWSZE! Przed podaniem drugiemu i odbierając od pierwszego. ZAWSZE! Przed zbiórką i stąpając nocą po niepewnym gruncie. ZAWSZE przy wchodzeniu na ambonę czy przeskakiwaniu przez groblę. ZAWSZE! Ponieważ tak jest bezpieczniej!
Jeżeli nie wpoimy dzieciom, że źle wykożystywana broń niesie śmierć, kreskówki i odpustowe pistolety na kulki nauczą je, że zawsze można wycelować w człowieka. Nauczą, że człowiek zastrzelony, po chwili wstaje, strzepuje z siebie pył i nadal się z nami bawi. Jeżeli nie nauczymy dzieci i innych myśliwych co to znaczy bezpieczeństwo ich strzelba również w końcu wystrzeli sama… Oby nie w naszym kierunku...

piątek, 12 czerwca 2015

Mięsożercom śmierć?

Czy 20 lat temu pytając dzieci w szkołach skąd pochodzi mleko usłyszelibyśmy odpowiedź- z kartonu? Czy kotlet, kurczak, albo wędlina byłyby po prostu nazwami "czegoś" z plastikowego pojemnika?

Czy "ekolodzy" pozywający rolników za używanie niestosownych słów, rzekomo demoralizujących owce byliby wysłani na obserwację do zamkniętego zakładu czy tak jak dziś przy poklasku im podobnych tłumnie składają pozwy sądowe o coraz to bardziej absurdalnej treści...

Świat stanął na głowie! Bo cóż więcej można powiedzieć...

Ekologiczną fundację czy tam organizację może założyć każdy. Po dokonaniu drobnych formalności i zadeklarowaniu przedmiotu ochrony możemy rozpocząć eksperckie działania w obronie tego jednego jedynego fundamentalnego dla świata i ludzkości gatunku.

Spójrzmy np. na pantofelka. Ten mały pierwotniak jest szeroko rozpowszechniony na kuli ziemskiej. Występuje pospolicie we wszystkich słodkowodnych zbiornikach wodnych na Ziemi. Mało tego! Po kilku dniach pojawia się nawet w wazonie z kwiatami stojącymi w Twoim salonie! Wylewając wodę zabijasz setki, tysiące, a może nawet miliony pantofelków! Ty morderco!! Sad, lincz, kryminał! Jesteś potworem! Zabijasz pantofelki! Przecież nikt mi nie zabroni założyć fundacji ochrony drobnych pierwotniaków wodnych, z typu orzęsków! Przecież on miał dzieci! Rodzinę!Plany na przyszłość! Co z tego, że nie patrzy na ciebie wielkimi sarnimi oczami gdy wylewasz do zlewu całe jego jestestwo? On też żył! Miał swoje prawa!


Przekraczając kolejne granice absurdu oprócz nagich kurczaków na antybiotykach hodujemy "szczęśliwe kury" zajadające modyfikowaną paszę i mogące 2 razy dziennie machnąć skrzydłami. Jednocześnie w kampaniach informacyjnych wmawiamy społeczeństwu, ze zdrowe są jedynie jaja kupione w supermarkecie, te idealnie równe, o wadze zgadzającej się niemal co do grama. Tymczasem jaja od własnych kur, albo niedajboże od dobrodusznej sąsiadki, karmiącej swoją gawiedź ziarnem, skorupkami i potrawką z parzonej pokrzywy są toksycznie trującą substancją. ta kura jest nieprzebadana! Nie wiadomo co zjadła gdy tak sama wałęsa się po podwórku! Jaja są brudne, na pewno z salmonellą, a dlaczego to jest jakieś krzywe? zupełnie jakby jaja z jajecznych ferm nie przychodziły na świat ta samą drogą co te od wiejskiej kury...

Mleko, ser, śmietana i tym podobne wyroby stwarzają jeszcze większe zagrożenie epidemiologiczne. Czy ktoś to badał? Zsiadłe mleko? Przecież w tym są bakterie! No tak, zawsze były, bez tego mleko by się nie zsiadło. Tylko te nasze żołądki, jakieś takie coraz mniej odporne, karmione sztuczną florą bakteryjną udającą jedyną zdrową po spożyciu takiego przysmaku nękane są zemstą Montezumy...

Każą nam czochrać krowy i jeść tylko trawę. Ale my ludzie od zarania jesteśmy raczej mięsożercami niż przeżuwaczami. Przecież mamy tylko jeden żołądek, a nie 4 tak jak krowa. Poza tym gdyby cała ludność warszawy zaczęła nagle paść się w Łazienkach, no... no... Ciekawe co by na to powiedzieli ekolodzy. Może tam też jakiś ślimak urzęduje? A może nikomu jeszcze nieznany gatunek mszycy trawnej? Na pewno coś by znaleźli...

Tęsknie do czasów, gdy mleko było od krowy, pite jeszcze ciepłe prosto po wydojeniu... Co z tego, że niepasteryzowane, przeżyłam i żyję nadal, więc na pewno nie było trujące.
Brakuje mi szacunku do mięsożerców i tych, którzy to "mięso" hodują... Brakuje mi poukładanego świata, w którym każdy ma swoje miejsce i w którym dobro człowieka jest ważniejsze niż kilka ślimaków...

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Kobieta w kniei publikuje- Magiczne Beskidy w magazynie "Siedlisko"

Gdy z zaspanych górskich stoków opada zimowa mgła,  do życia budzi się dzika przyroda, z początku niespiesznie, niczym dziecko mówiące- Mamo, jeszcze tylko pięć minut!. Białe dzwonki przebiśniegów nieśmiało przebijają pozostałe po zimie płaty śniegu. Budujące gniazda ptaki fruwają po podniebnej autostradzie, zawzięcie nosząc w dziobach przeróżne trawy, słomki i patyczki. W zaroślach króluje wawrzynek, zdobiąc gąszcz spłatanych gałęzi fioletem drobnych kwiatów.
Co roku ten sam taniec, sekwencja kroków i rytm, z którym na pola, łąki i w leśne gęstwiny powraca życie. Od lat dane mi z bliska obserwować te cudowne zmiany. Zmiany, których początek wyznacza batuta najbardziej nieprzewidywalnego dyrygenta- pogody.
Wiosna. Najpiękniejsza z pór roku zawsze atakuje nas z zaskoczenia. Nim zdążymy się obejrzeć ciepłe promienie słońca topią resztki śniegu, jeszcze niedawno przygniatającego do ziemi dachy naszych domów. Zielenieją się trawy, cykają świerszcze, a łąki pokrywają się dywanem z  mniszków...

Jeśli interesuje Was dalsza część opowieści o magicznych Beskidach zapraszam do najnowszego numeru magazynu "Siedlisko".

piątek, 17 kwietnia 2015

Nastała cisza? Nie, nie! Słychać ptasie trele!

Stuk puk! Jest tam ktoś! Dlaczego nie pojawiają się nowe posty? Zaspały? A może cały alfabet wziął sobie wolne?
 
Owszem, zniknęłam na chwile... Ta "pisząca" część mnie zasnęła snem wręcz niedźwiedzim. Na szczęście wraz znadejściem wiosny, a przynajmniej jej cieplejszej części, wygrzebała się ze swojej gawry i zaczyna pracować. Siedząc na tarasie, z kubkiem pachnącej słońcem herbaty słucham ptasich treli, a w mojej głowie cichutko mruczą strumyki słów.
 
Od czego by tu zacząć... hmmm... słońce... ptaki... ciepły wiatr... mała, kolorowa główka wyglądająca z ptasiej budki... hmmm... Właściwie czemu nie!
 
Czy ktoś z nas tak naprawdę, ale NAPRAWDĘ, wie co się dzieje w ptasim gnieździe? Słyszymy ptasi śpiew, widzimy je szybujące w chmurach i obserwujemy kroczące dostojnie po świeżo skoszonej łące. Wydaje nam się, że je znamy. Jednak gdy skryją się w gęstwinie gałęzi tracimy je zczu. Nie mamy pojęcia o ich życiu. Nie wiemy jak długo wysiadują jaja, ile mają piskląt, kiedy wysyłają swoje maluchy w dorosły świat. Możemy rozpoznawać pewne symptomy, na przykład wzmożony ruch jednego z rodziców, latającego tam i z powrotem z dziobem pełnym prowiantu. Jednak nigdy nie mamy pewności co akurat tam się dzieje. Są w sieci miejsca, które przenoszą nas winny świat. Pozwalają odkrywać to co dla nas nieznane i być świadkami cudów, cudów przyrody.
Jednym z takich miejsc jest kanał Parku Krajobrazowego Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich, który przekazuje obraz na żywo z dwóch budek lęgowych, zamieszkanych przez Szpaki zwyczajne Sturnus vulgaris.
Jeżeli chcecie zobaczyć jak wygląda ptasie życie w środku gniazda zapraszam całkiem niedaleko! Bezpośrednią relacje znajdziecie na mojej stronie w zakładce Podglądamy ptasie życie!   
 
 
Serdecznie zapraszam!


wtorek, 10 marca 2015

Opowieść o wiślańskich Głuszcach cz.I




Przejazd Beskidzką pętlą w słoneczny dzień może dostarczyć niesamowitych wrażeń i powitać przepięknymi krajobrazami. Okazuje się, że nie tylko. Delikatne odbicie z wyznaczonej trasy może być również niezapomnianą lekcją na temat dzikiej przyrody.


Miejscowość Wyrch-Czadeczka.
W tym, oddalonym od zgiełku cywilizacji miejscu, realizowany jest projekt restytucji jednego z największych skarbów Beskidów. Głuszca. Wolierowa Hodowla Głuszców, prowadzona przez zastępcę Nadleśniczego w Nadleśnictwie Wisła, pana Zenona Rzońcę, jest unikatem na skalę światową. Jej działanie pozwala przywrócić naturze oraz odbudować populację Głuszców, zdziesiątkowaną przez fragmentację lasów, a przede wszystkim wzmożony ruch turystyczny.

Głuszec- co to takiego?
Głuszce to duże leśne kuraki, których masa ciała osiąga 4 kg, a rozpiętość skrzydeł nawet 135cm. Jak to często w naturze bywa, samce są znacznie większe od samic i o wiele piękniej ubarwione. Nakrapiane, brązowe pióra głuszek mają za zadanie ochronić je przed wzrokiem ciekawskich, natomiast połyskująca czerń, rozłożysty ogon i czerwone plamy nad oczami, charakterystyczne dla samców mają budzić respekt. Dawniej polowanie na te piękne ptaki, było zarezerwowane tylko dla możnych cesarstwa Austro-Węgierskiego i ich gości. Obecnie, Głuszce objęte są w Polsce całkowitą ochroną, a ich dziko żyjąca populacja jest zagrożona. Spotkanie ich w naturalnym środowisku do niedawna było prawie niemożliwe, ze względu na ich niewielką liczebność i płochliwość. 

Początki hodowli
W 2001 roku na terenie Beskidów szacowano obecność około 10 osobników. Dla miejscowych leśników było to sygnałem o konieczności rozpoczęcia działań. Dłużej nie można byłoby czekać. Głuszce wymierały i trzeba było temu zaradzić. Nadleśnictwo Wisła rozpoczęło projekt stworzenia od podstaw Wolierowej Hodowli Głuszców. Wyznaczono lokalizację, wykreślono plany pierwszych budynków, rozpoczęto poszukiwania osobników, mających w przyszłości tworzyć pierwsze stado zarodowe. Pierwotne plany zakładały sprowadzenie Głuszców z hodowli w Niemczech, jednak otrzymane kilka tygodni później zarządzenie ministra mówiło jasno- osobniki mogą pochodzić jedynie z Białorusi lub Ukrainy. 
Wyznaczone przez ministra kryteria, okazały się trudne do spełnienia, ponieważ na Ukrainie Głuszce od dawna objęte były ochroną, a zamkniętych hodowli tam nie prowadzono. Łatwiejsze okazało się pozyskanie osobników z Białorusi, gdzie wciąż jeszcze były one gatunkiem łownym.
Do Wisły przywieziono 15 jaj, z których wylęgło się 13 piskląt, a 10 osiągnęło dojrzałość. Niedługo później, pracujący na zrębie robotnicy, przypadkowo spłoszyli kurę będącą we wczesnym stadium zniesień. Opuściła gniazdo, w którym znajdowały się już 4 jaja. Kura do nich nie wróciła, dlatego trzy głuszki i jeden głuszec zasiliły szeregi hodowlanego stada.
  


piątek, 27 lutego 2015

Meteorologiczna wiosna! Co to takiego?

Tę ciekawą formę orzekania o wiośnie wymyślili oczywiście Amerykanie. Po co pamiętać wszystkie skomplikowane daty, kiedy to słońce dociera do równika i pędzi w naszym kierunku z odrobiną ciepła i kilkoma dodatkowymi godzinami dnia. O wiele łatwiej zapamiętać, że wiosna zaczyna się w marcu, i to nie gdzieś w połowie tylko zaraz po lutym. Zatem od pierwszego mamy wiosnę! I kropka! Podobno u nich się sprawdza, a u nas? Nas jak zwykle wiosna robi w konia!

/fot. MatMot/

Meteorologiczna wiosna zaczyna się już jutro. Podobno! Ale czy na pewno? Prognozy zamiast słonecznych wiosennych poranków zapowiadają kolejne opady śniegu i mróz, a ja znowu czuję jakby ktoś zabierał mi sprzed nosa pięknego kolorowego cukierka. Tylko kto?... Meteorolodzy, astronomowie czy Amerykanie?
 
 

 

poniedziałek, 23 lutego 2015

Pamiątka na lata


Pamiętam tylko jeden wykład z kursu łowieckiego, na który tak niedawno uczęszczałam. Wykład o historii i tradycji myśliwskiej. Wygłoszony z pasją i prawdziwym znawstwem, poparty cytatami, ilustracjami i historycznymi zapisami. Jedyny, którego mogłabym słuchać bez końca.

Pamiętam, eleganckiego starszego pana z wąsem nonszalancko podwiniętym na końcach i rozwianą szpakowatą czupryną. Człowieka, który snuł opowieść niczym bard, żyjący w czasach o których opowiadał. Historia którą przede mną rysował obezwładniła mnie i bez protestów przeniosła, aż do początków.


/źródło/
Wędrowałam z nim po komnatach jaskini Chauveta oglądając naskalne malowidła przedstawiające łowy pradawnych myśliwych, by po chwili przystanąć w sali byków jaskini Lascaux i oglądać monumentalne tury namalowane przez pierwszych łowców ochrą i węglem drzewnym ponad 17000 lat temu. To oni pierwsi zaczęli pisać kroniki tej historii.

W czasie zimowego przesilenia wraz z prasłowianami świętowałam w kniei wygraną boga słońca nad ciemnością i rozpoczynałam sezon polowań na grubego zwierza, wędrując po zamarzniętych bagnach w niedostępne wcześniej leśne ostępy.

Poznałam Placyda, wodza wojsk cesarza Hadriana, który jako pierwszy spotkał jelenia z białym krzyżem pomiędzy porożem, przyjął chrzest i ujarzmił lwy by wraz z rodziną zostać straconym w rozżarzonym spiżowym wołu i jako św. Eustachy stać się patronem myśliwych, aż do czasów, gdy waz z Sasami przybył do nas św. Hubert.

Obserwowałam jak Piastowie ustalają łowieckie prawa i próbują chronić przed wyginięciem tury. Uczestniczyłam w królewskich łowach opiewanych w księgach przez Gala anonima. Jeździłam konno i biwakowałam z myśliwymi na polowaniach u Hrabiego Sapiehy, które po mistrzowsku uwieczniał na swoich płótnach Juliusz Kossak. Wreszcie wraz z carami dynastii Romanowów wyruszałam na długie miesiące łowów w Spalskiej puszczy.

Gdy słowa barda ucichły sama zapragnęłam tworzyć historie i spisywać moją własną myśliwska opowieść. W prezencie od męża otrzymałam piękną oprawianą w skórę księgę, w której systematycznie zapisuję nasze myśliwskie przygody i osiągnięcia.
/źródło/

Rozpoczęłam od dnia, w którym z wynikiem pozytywnym złożyliśmy egzamin łowiecki, opowiedziałam o naszym pierwszym wspólnym psie i skrzętnie zapisywałam wszystkie podniesione przez niego sztuki zwierzyny grubej. Zanotowałam krótkie informacje o polowaniach na których św. Hubert szczególnie nam darzył, o łowisku, pozyskanej zwierzynie i krótkiej historii udanego polowania. Stronice księgi ozdobiłam własnoręcznie kreślonymi grafikami wyobrażającymi zwierzęta i sceny łowieckie, starając się, aby zawsze były tematycznie związane z treścią zapisanej na stronie notatki.

Chciałabym skrzętnie spisać każdą historię, każde polowanie i całe łowieckie życie, by u kresu moich dni sięgnąć na półkę i cieszyć się wspomnieniami zapisanymi, strona po stronie, w tej wielkiej księdze. Zostawić po sobie dla moich przyszłych dzieci i wnuków osobliwą pamiątkę pełną ciekawych historii. Może nawet znajdą w niej coś mądrego, z czego będę mogły czerpać po latach lub po prostu powiedzą: "moja babcia i mój dziadek mieli ciekawe życie- oto dowód!" 

Darz Bór!

 

piątek, 20 lutego 2015

Europejskie Drzewo Roku 2015- głosujmy!

fot. Tomek Pikula
Konkurs Europejskie Drzewo Roku został zapoczątkowany w 2011 r. jako rozwinięcie konkursu Drzewo Roku, który w Republice Czeskiej od wielu lat organizuje Czeska Fundacja Partnerstwa dla Środowiska.
W finale konkursu europejskiego biorą udział zwycięzcy etapów krajowych. Celem Konkursu Europejskie Drzewo Roku jest zwrócenie uwagi na ciekawe stare drzewa, jako ważne elementy dziedzictwa przyrodniczego i kulturowego, które powinniśmy cenić i chronić. W Konkursie Europejskie Drzewo Roku, w odróżnieniu od innych konkursów, decydujące nie jest piękno, rozmiary, czy też wiek, ale historia i związki drzew z ludźmi. Szukamy drzew, które stały się integralną częścią społeczności.
/źródło/

fot. Tomek Pikula
Jeszcze tylko 8 dni możemy głosować na piękny dąb "Słowianin", rosnący w Dębinie na Dolnym Śląsku. To piękne i rozłożyste drzewo od 450 lat zdobi okolicę, nic dziwnego, że zostało Polskim Drzewem Roku 2015. Póki co plasuje się na 5 pozycji, ale może jeśli zagłosujemy uda mu się wskoczyć na podium! Co Wy na to? Głosujemy?
 

środa, 18 lutego 2015

Głuszce- zapowiedź

Weekend pełen był wrażeń i nowych doświadczeń. Pełen po brzegi! Dopiero dzisiaj, powoli otrząsam się, z tego przyrodniczego amoku i porządkuję w głowię natłok informacji, którymi zarzucił mnie niesamowity człowiek o wielkiej pasji i miłości do tego czym zajmuje się każdego dnia. Post o Wiślańskich głuszcach i rozmowie z Panem Zenonem ukaże się za parę dni. Obiecuję, że warto będzie na niego czekać!
Tymczasem poznajcie Antka- jednego z cudownych ptaków, o których więcej opowiem wam niebawem! 

piątek, 6 lutego 2015

wtorek, 3 lutego 2015

Piękne i tajemnicze- Rysie

Niewielu ludzi może pochwalić się spotkaniem z tym tajemniczym dzikim kotem. Zamieszkuje najodleglejsze zakątki lasów, jest niezwykle czujny i schodzi nam z drogi nim zdążymy zauważyć, że był w pobliżu, a na dodatek upodobał sobie nocny tryb życia. Ryś stanowi najprawdopodobniej największą zagadkę polskich lasów, ale i największy skarb!




/rys. MatMot/
Ryś euroazjatycki Lynx lynx
Lynx- z greckiego lygx  "świecący"
Ryś- od prasłowiańskiego słowa znaczącego "szybki"

90% wszystkich osobników żyje w nieprzebytych lasach Syberii, a pozostała część populacji zamieszkuje głównie półwysep Skandynawski i Karpaty. W Polsce północno-wschodniej i w polskiej części Karpat zanotowano obecność około 200 wielkich kotów. Rysie szczególnie upodobały sobie rozległe, trudno dostępne tereny leśne zarówno górskie jak i nizinne.


Lynx Lynx jest największym spośród wszystkich gatunków rysi na świecie. Jak to w naturze często bywa, tak i wśród rysi, samce są znacznie większe od samic. Waga dorosłych osobników waha się w granicach 15-25kg, jednak znane są nieliczne przypadki, których waga wynosiła nawet 30kg (!). Wzrost mierzony w barkach osiąga około 65cm, a długość ciała wynosi od 70-130cm. Nawet z daleka nie sposób pomylić tych dzikich kotów z żadnym innym gatunkiem. Charakterystyczny krępy tułów, mocna szyja, długie nogi i krótki ogon, a przede wszystkim czarne pędzelki na końcach trójkątnych uszu mogą należeć tylko do nich. W okolicy policzków zaobserwować można 3 rzędy cętek biegnących w stronę nosa, z których wyrastają wibrysy, twarde włosy czuciowe podobne do tych posiadanych przez nasze kanapowe mruczki. Inną charakterystyczną cechą jest widoczna w okolicy policzków kryza utworzona z dłuższych włosów, zwana bokobrodami.
Silnie umięśnione nogi zakończone są szerokimi łapami, co ciekawe przednie łapy rysi są pięciopalczaste, z wewnętrznym palcem umieszczonym wyżej, a tylne czteropalczaste. Głęboko zazwyczaj schowane duże i ostre pazury służą do trzymania zdobyczy i ułatwiają wspinaczkę po drzewach.   
Sierść rysi jest jedwabista i bardzo gęsta. Linieję dwukrotnie w ciągu roku, wiosną zmieniają okrywę włosową na ciemniejszą i nieco rzadszą, natomiast w wyniku linienia jesiennego zimowe futro rysi jest jaśniejsze i gęstsze, a one same nie cierpią z powodu mrozów. Rysunek i ubarwienie szaty w populacji nizinnej i górskiej są różne. U rysi nizinnych futro wydaje się być jednolite, ciemniejsze na grzbiecie stopniowo jaśnieje, aż do kremowego odcienia w okolicach brzucha. U odmiany karpackiej futro upstrzone jest wyraźnymi plamami/centkami.

Rysie poza okresem rui (okres godowy) prowadzą samotniczy tryb życia, jedynym wyjątkiem są samice prowadzące młode. Ciąża trwa u rysi około 70 dni. Samice w pierwszej połowie maja rodzą zazwyczaj dwa do trzech młodych. Kocięta po urodzeniu są ślepe, ważą zaledwie 290g. Młode po dwóch tygodniach otwierają oczy, a po miesiącu sprawnie chodzą i biegają. Mlekiem matki żywią się niecałe 3 miesiące, podczas gdy już po niespełna 2 miesiącach mogą zjadać mięso. W wieku 3 miesięcy opuszczają gniazdo i podążają za matką by usamodzielnić się po upływie kolejnych 7 miesięcy. Śmiertelność młodych jest bardzo wysoka, okres młodociany przeżywa tylko 20-50% kociąt. Dojrzałość płciową samice osiągają w drugim roku życia, a samce rok później. Najstarsze spotkane rysie żyjące na wolności dożyły wieku 17 lat, natomiast te żyjące w niewoli osiągają wiek nawet 25lat.

Rysie są drapieżnikami, ich pożywieni stanowią głównie dzikie ssaki kopytne (sarny, jelenie, czasem łosie i dziki), nie gardzą również drobnymi ssakami oraz ptactwem. Są doskonałymi myśliwymi, dzięki silnym nogą i łapom uzbrojonym w ostre pazury nie mają sobie równych. Polują zazwyczaj pojedynczo, z podchodu. W poszukiwaniu ofiary potrafią przebyć kilkanaście kilometrów. Atakując wskakują zwierzynie na grzbiet i duszą, łapiąc za gardło. Zdobycz zaciągają w bezpieczne miejsce, aby ukryć przed padlinożercami. Dziennie zjadają około 2 kg mięsa,  zatem jedno zakończone sukcesem zapewnia im pożywienie na kilka dni. 


Wielkie koty praktycznie nie posiadają naturalnych wrogów. Sporadycznie zdarzają się przypadki zaatakowania ich przez wilki, równie rzadkie są śmiertelne zranienia podczas polowań na duże ssaki np. jelenie. Głównym zagrożeniem dla wielkich kotów są ludzie. Ograniczenie i fragmentacja powierzchni leśnej, coraz większa intensywność ruchu turystycznego sprawiają, utrudniają znalezienie im spokojnej ostoi. Do znacznego zmniejszenia liczby osobników tego gatunku przyczyniły się również prowadzone dawniej polowania i kłusownictwo. Ryś jest obecnie gatunkiem chronionym wpisanym do czerwonej księgi zwierząt.

Ciekawe linki:
http://www.wwf.pl/co_robimy/gatunki_glowna/rys/poznaj_rysia/

poniedziałek, 2 lutego 2015

Zwierzęta polskich lasów

Moi Drodzy Czytelnicy!
Dał znać o sobie głęboko w mojej naturze zakorzeniony zakorzeniony gen nauczycielski. Nauczał dziadek, nauczała babcia, nauczała mama, tylko ja wypięłam z tego łańcuszka rodzinnej tradycji, aby wpiąć się w ten drugi- leśny. Gen jak to gen, pozostał na stałe i czasem uwiera dając o sobie znać. Aby co nieco z tego nauczycielskiego dziedzictwa zachować od zapomnienia postanowiłam rozpocząć cykl "Zwierzęta polskich lasów", w którym krok po kroku przedstawię Wam wspaniałe gatunki dzikich zwierząt zamieszkujących polskie lasy. Mam nadzieję, że znajdziecie w nim coś co Was zainteresuje.
Na pierwszy ogień wystawiam wielkie dzikie kocisko. Już jutro jeden z 3 dużych drapieżników- Ryś:)

niedziela, 1 lutego 2015

Dokarmiacie?

Mróz szczypie w uszy, śnieg trzeszczy pod nogami, a ja zmierzam do karmnika z wielkim wiadrem słonecznika, na płocie powieszę parę pyz, które uszczęśliwią sikory. Tak nie wiele, a może pomóc! Pamiętajcie!
Tymczasem w lesie do naszego siana zawitali nowi goście. Piękny prawda? Łanie niestety skryły się za kupką. Widzicie te świecące się oczy w oddali? Zbliżają się następni:)!

Jeżeli chcecie zobaczyć leśne zwierzaki na żywo zapraszam na stronę Nadleśnictwa Strzałowo, prawie zawsze można kogoś podglądać!

http://www.strzalowo.eu/
http://strzalowo.lavinaplatform.com/kamera-lesna-stolowka


piątek, 30 stycznia 2015

Póki szumi las

Za co kocham las?

Za kojący szum drzew przystrojony śpiewem ptaków.
Za zapach ścioły, krople rosy i prawdziwki wśród mchów.
Za muślin babiego lata i mgły ścielące się na polanach.
Za wytchnienie, które czuję leżąc pod parasolem jodeł w upalny letni dzień.
Za krzaki pełne leśnych jagód, którymi mogę się nasycić.
Za popisy tenorów na jesiennym rykowisku. 
Za wilczy trop odbity w błocie.
Za dziką przyrodę.
Za spokój.
Za wspomnienia.
Za wrażliwość, której mnie nauczył gdy ratowałam od śmierci pierwsze dzikie zwierze.
Za podania, baśnie i legendy pełne rusałek, zwodników i leśnych duchów.
Za kilometry leśnych traktów, w których mogę się zagubić, rozmarzyć, zapomnieć.

Za pewność, że będzie zawsze....



Lasy Państwowe- wszyscy jesteśmy ich właścicielami. Zawsze możemy korzystać z ich darów w sposób, który nie zakłóci panującej w nich harmonii. Dla wielu stanowią ucieczkę od miejskiego zgiełku. Jazda konna, jogging, spacer, grzybobranie, piknik na leśnej polanie- czy można gdzieś lepiej wypocząć?
Lasy Państwowe należą do społeczeństwa, sprawujące nad nimi opiekę Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe gwarantuje ich trwałość, ochronę, nieprzerwane spełnianie funkcji krajobrazowych i wypoczynkowych oraz systematyczne zwiększanie powierzchni leśnej w kraju.
 Prywatyzacja lasów może zachwiać znaną nam rzeczywistością i pozbawić społeczeństwo możliwości korzystania z leśnych dobrodziejstw. Gdy dostaną się w prywatne ręce zbiór runa leśnego-grzybów, jagód, a nawet leśne spacery mogą zostać zakazane.
Znane nam dotąd lasy zmienią się w zakłady produkcyjne, których nadrzędnym celem będzie generowanie zysku. Ochrona przyrody, zachowanie leśnych ekosystemów, spełnianie funkcji krajobrazowych i społecznych, a przede wszystkim trwałość lasów, które gwarantuje PGL LP będą poważnie zagrożone.
Lasy Państwowe należą do nas! Bądźmy za nie odpowiedzialni i nie pozwólmy na ich prywatyzację!

środa, 28 stycznia 2015

Świat na fotografiach

Wspomnienie uwiecznione na zdjęciach potrafi ogrzać w najchłodniejszy zimowy dzień. Zanurzyłam się dzisiaj po uszy w upałach minionego lata, pięknych leśnych krajobrazach którymi przyszło mi się zachwycać każdego dnia. Od nowa poczułam powiew wiatru rozwiewający moje włosy i ciepłe krople deszczu na twarzy. 
Wiem, że zima na dobre się jeszcze nie zaczęła i nie powinnam na nią narzekać. Otóż, nie narzekam! Zachwycam się wspomnieniami, zielonością liści, promieniami słońca i zapachem suszonego siana, który prawię czuję oglądając te fotografie.








 Zdjęcia to wspaniała pamiątka. Nauczmy się z nich korzystać!



poniedziałek, 26 stycznia 2015

Zima, zima, zima! Dokarmiajmy!

W Beskidy zawitała zima, nieco spóźniona ale może nareszcie zabawi na dłużej- w końcu to już jej trzecie podejście w tym sezonie, a jak głoszą góralskie porzekadła pierwszy i drugi śnieg znika szybko, a trzeci zostaje do wiosny. Czy i tym razem tak będzie?
Podczas gdy dla nas zima kojarzy się z bajkowym krajobrazem, lepieniem bałwana, szalonymi zjazdami na sankach czy nieskrępowanym szusowaniem po narciarskich stokach dla leśnej zwierzyny jest to czas wytężonego wysiłku, wiecznego chłodu i problemów ze znalezieniem jedzenia. 
Gdy poziom pokrywy śnieżnej jest zbyt wysoki zwierzyna opuszcza wyżej położone górskie tereny i schodzi w doliny, gdzie łatwiej jest znaleźć chociaż odrobinę pokarmu. W tym szczególnie trudnym czasie ważne jest aby wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc zwierzynie wzbogacając jej bazę pokarmową.
Na szczególnie wielką pomoc leśni mieszkańcy mogą liczyć ze strony myśliwych, którzy już w sezonie letnim przygotowują paśniki i lizawki dla zwierzyny płowej (saren, jeleni), sadzą na leśnych poletkach topinambur, który szczególnie upodobały sobie dziki, przygotowują posypy, z których zimą korzystać będzie dzikie ptactwo- bażanty i kuropatwy.
Jesienią myśliwi gromadzą zapasy siana, baloty sianokiszonki, żołędzie, kukurydzę oraz inne ziarna, które zaczynają wynosić do lasu zanim spadnie pierwszy śnieg. Aby przyzwyczaić zwierzęta do dostępności pokarmu w tych szczególnych miejscach bardzo ważna jest systematyczność. Zwierze musi wiedzieć, że zawsze może liczyć na coś do jedzenia. Wtedy częściej i chętniej będzie z niego korzystać.
Tak naprawdę zimą zwierzętom może pomóc każdy. Czasem wystarczy wiaderko jabłek dla saren i jeleni co jakiś czas rozrzucone na pobliskiej łące. Nawet w mieście rozsypane na zaokiennym parapecie ziarno słonecznika czy nawet kawałek słoniny zawieszony na gałęzi drzewa mogą uratować życie maleńkich wróbli i sikorek. Pomożecie? 


Myśliwy przygotowuje pokarm dla zwierząt.

Kto się kryje za tą kupą siana?

Przyprowadził kolegów.

Najwytrwalsi pozostali do rana.

sobota, 24 stycznia 2015

Myśliwska biżuteria

Tekst pochodzi z październikowego numeru magazynu Sezon. 

U zarania dziejów ludzkości biżuterie stanowiły szlifowane fragmenty kości, muszle, zęby, pióra i pazury upolowanych zwierząt. W niektórych kultura
Później człowiek nauczył się wytapiać rudy metali, odnalazł złoto, oszlifował pierwsze szlachetne kamienie, pokochał lśniące ozdoby. Biżuteria w dzisiejszym rozumieniu tego słowa utraciła swój pierwotny wygląd. Mimo to śmiało możemy powiedzieć, że jej historia od wieków wpleciona jest w historię łowiectwa. Czy więc nie pięknie byłoby czcić tę tradycję niczym pozostałe myśliwskie obrzędy? Czy istnieje piękniejszy klejnot niż błyszczące grandle? Co lepiej podkreśli naszą nieposkromioną naturę niż kieł drapieżnika wiszący u szyi?
ch ozdobom tym przypisywano wręcz magiczną moc. Amulety, swoiste atrybuty łowcy, miały chronić myśliwego przed niebezpieczeństwem, obdarzać go nadludzką siłą i zwinnością.
Charakterystycznym dla myśliwskiego wzornictwa jest motyw dębowych liści lub gałęzi oplatających ukryte pomiędzy nimi leśne klejnoty. Kolczyki, bransolety i wisiory najczęściej zdobią grandle, wśród których najbardziej cenione są pięknie inkrustowane solami mineralnymi okazy pochodzące od starszych wiekiem osobników. Wykonana z nich biżuteria jest szczególnie wygodna w codziennym użytkowaniu ze względu na swój, najczęściej, nie wielki rozmiar. Mniej popularne jest wykorzystywanie lisich kęsów, czy dziczych szabli i fajek. Natomiast zupełnie unikatowe, tw
Jeżeli zdecydujemy się na zakup tradycyjnej myśliwskiej biżuterii możemy wybrać się do sklepu myśliwskiego lub poszukać w ofertach sklepów internetowych. Jeżeli w swoich zbiorach posiadamy jakiś wyjątkowy okaz możemy również wybrać się do jubilera z własnym projektem lub zdać się na zmysł artystyczny wybranego
przez nas twórcy.
Tworzone na specjalne zamówienie są ozdoby wykonane z kłów i pazurów dużych drapieżników, pochodzących z prywatnych kolekcji zamawiających.
Drogie koleżanki, Diany, Dziewanny! Stańmy się ozdobą naszych pól i kniei. Nośmy na piersi różę jelenia, w kapelusz wepnijmy pęk kolorowych piór. Do pracy załóżmy grandle otoczone girlandą srebrnych liści. Nie wstydźmy się tradycji. Pokazujmy je z dumnie podniesioną głową, może dodadzą nam trochę sarniego wdzięku. Łowiectwo to nasze życie, nasza pasja i ozdoba.



piątek, 23 stycznia 2015

Trzydzieści kilogramów miłości


Długi ogon, radośnie machający na mój widok
Uszy podrapane przez krzewy tarniny
Zimny nos szukający mojej dłoni

I ta ufność w oczach gdy idziemy w las...

Pies to przyjaciel- nie trzeba tego powtarzać nikomu kto choć raz naprawdę pokochał to zwierze.

Gdy Tata przyniósł do domu mała łaciatą kulkę z wielkimi niebieskimi oczami już po pierwszym spojrzeniu życie małej dziewczynki przewróciło się do góry nogami. Pokochała psa od pierwszego wejrzenia i zrozumiała, że już nigdy nie chcę przestać.
Lata mijały, dziewczynka dorosła i założyła własną rodzinę. Wraz z mężem wprowadziła się do nowego domu. Bez psa nie wytrzymała długo. Po miesiącu znalazła ogłoszenie, spakowała bliskich do samochodu i wyruszyła w podróż na drugi koniec polski.

Major Cietrzew Zgrane Muzykanty- Ogar Polski





czwartek, 22 stycznia 2015

Kim jestem?

Poluje od dziecka, najpierw jako towarzyszka myśliwskich wypraw Ojca, obecnie stawiająca pierwsze samodzielne kroki Diana, świeżo przyjęta w poczet Myśliwych Polskiego Związku Łowieckiego. W wolnych chwilach szukam ukojenia na długich spacerach z psem- Ogarem Polskim, którego wraz z Mężem staram się wychować na dobrego tropowca.
https://0.gravatar.com/avatar/079744ff91d88b93b76ff722f9290676?s=200&d=mm&r=G Od najmłodszych lat związana jestem z lasem. W głębi serca pragnę zamieszkać w drewnianej chacie ukrytej gdzieś po środku leśnej głuszy. Jako Leśnik z zawodu i zamiłowania swoje pasje łączę tworząc biżuterię tradycyjną i myśliwską z grandli, poroża, kłów oraz pazurów dzikich zwierząt, które do oprawy powierzają mi koledzy myśliwi. Szyje zabawki z lisiego futra. Olejem na płótnie uwieczniam leśne sceny i rzeźbie w glinie ceramiczne figurki. Uwielbiam gotować, bez strachu testuje nowe potrawy z grzybów, dziczyzny i leśnych owoców. Marzę by czas płynął wolniej, ponieważ zawsze mam go zbyt mało by realizować wszystkie swoje plany. 
Za pośrednictwem tego bloga chciałabym po swojemu opowiedzieć Wam o wielkiej pasji jaką jest las, myślistwo i dzika przyroda.