poniedziałek, 23 lutego 2015

Pamiątka na lata


Pamiętam tylko jeden wykład z kursu łowieckiego, na który tak niedawno uczęszczałam. Wykład o historii i tradycji myśliwskiej. Wygłoszony z pasją i prawdziwym znawstwem, poparty cytatami, ilustracjami i historycznymi zapisami. Jedyny, którego mogłabym słuchać bez końca.

Pamiętam, eleganckiego starszego pana z wąsem nonszalancko podwiniętym na końcach i rozwianą szpakowatą czupryną. Człowieka, który snuł opowieść niczym bard, żyjący w czasach o których opowiadał. Historia którą przede mną rysował obezwładniła mnie i bez protestów przeniosła, aż do początków.


/źródło/
Wędrowałam z nim po komnatach jaskini Chauveta oglądając naskalne malowidła przedstawiające łowy pradawnych myśliwych, by po chwili przystanąć w sali byków jaskini Lascaux i oglądać monumentalne tury namalowane przez pierwszych łowców ochrą i węglem drzewnym ponad 17000 lat temu. To oni pierwsi zaczęli pisać kroniki tej historii.

W czasie zimowego przesilenia wraz z prasłowianami świętowałam w kniei wygraną boga słońca nad ciemnością i rozpoczynałam sezon polowań na grubego zwierza, wędrując po zamarzniętych bagnach w niedostępne wcześniej leśne ostępy.

Poznałam Placyda, wodza wojsk cesarza Hadriana, który jako pierwszy spotkał jelenia z białym krzyżem pomiędzy porożem, przyjął chrzest i ujarzmił lwy by wraz z rodziną zostać straconym w rozżarzonym spiżowym wołu i jako św. Eustachy stać się patronem myśliwych, aż do czasów, gdy waz z Sasami przybył do nas św. Hubert.

Obserwowałam jak Piastowie ustalają łowieckie prawa i próbują chronić przed wyginięciem tury. Uczestniczyłam w królewskich łowach opiewanych w księgach przez Gala anonima. Jeździłam konno i biwakowałam z myśliwymi na polowaniach u Hrabiego Sapiehy, które po mistrzowsku uwieczniał na swoich płótnach Juliusz Kossak. Wreszcie wraz z carami dynastii Romanowów wyruszałam na długie miesiące łowów w Spalskiej puszczy.

Gdy słowa barda ucichły sama zapragnęłam tworzyć historie i spisywać moją własną myśliwska opowieść. W prezencie od męża otrzymałam piękną oprawianą w skórę księgę, w której systematycznie zapisuję nasze myśliwskie przygody i osiągnięcia.
/źródło/

Rozpoczęłam od dnia, w którym z wynikiem pozytywnym złożyliśmy egzamin łowiecki, opowiedziałam o naszym pierwszym wspólnym psie i skrzętnie zapisywałam wszystkie podniesione przez niego sztuki zwierzyny grubej. Zanotowałam krótkie informacje o polowaniach na których św. Hubert szczególnie nam darzył, o łowisku, pozyskanej zwierzynie i krótkiej historii udanego polowania. Stronice księgi ozdobiłam własnoręcznie kreślonymi grafikami wyobrażającymi zwierzęta i sceny łowieckie, starając się, aby zawsze były tematycznie związane z treścią zapisanej na stronie notatki.

Chciałabym skrzętnie spisać każdą historię, każde polowanie i całe łowieckie życie, by u kresu moich dni sięgnąć na półkę i cieszyć się wspomnieniami zapisanymi, strona po stronie, w tej wielkiej księdze. Zostawić po sobie dla moich przyszłych dzieci i wnuków osobliwą pamiątkę pełną ciekawych historii. Może nawet znajdą w niej coś mądrego, z czego będę mogły czerpać po latach lub po prostu powiedzą: "moja babcia i mój dziadek mieli ciekawe życie- oto dowód!" 

Darz Bór!

 

2 komentarze:

  1. Chciałabym kiedyś przejrzeć Księgę z Twoimi zapiskami. Musi być niezwykła! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie od samej, dość jeszcze krótkiej historii ciekawsze są ilustracje, mam nadzieję, że za parę lat będzie odwrotnie. Mimo to, zapraszam;)

    OdpowiedzUsuń